Śmierć (łac. mors, exitus letalis)
– stan charakteryzujący się zatrzymaniem oznak życia, spowodowany
nieodwracalnym zachwianiem równowagi funkcjonalnej i załamaniem
wewnętrznej organizacji ustroju.
Poza śmiercią całego organizmu można także wyróżnić śmierć:
- poszczególnych organów (np. kory mózgu, serca, nerek, wątroby),
- tkanek,
- komórek.
Pojęcie
śmierci rozmywa się w przypadku organizmów zdolnych do regeneracji
brakujących części ciała (np. pierścienice), roślin (u których możliwe
jest odtworzenie całego organizmu nawet z jednej komórki), czy też
bakterii wytwarzających spory (formy przetrwalnikowe).
Wraz z rozwojem medycyny i technik reanimacyjnych można podtrzymać oddychania i krążenia za pomocą specjalistycznego sprzętu. Obowiązująca do teraz definicja śmierci zastała zmodyfikowana. I teraz aby uznać człowieka za zmarłego trzeba stwierdzić śmierć całego mózgu. Później ta definicje ewoluowała i przyjęto, że śmierć następuje z chwilą śmierci pnia mózgu. Obecnie śmierć pnia mózgu jest niezbędna i wystarczająca do uznania osoby za zmarłą.
Śmierć w religiach i wierzeniach - Śmierć częso występuje jako element symboliki religijnej. W każdej religji znajdziemy symbolike śmierci np: powstanie z martwych, reinkarnacja. W mitologiach wyznań politeistycznych i henoteistycznych często obecne były istoty wyższe kojarzone ze śmiercią (np. Hel w mitologii nordyckiej, czy Hades w greckiej). Czasami, jak w przypadku Ozyrysa w mitologii egipskiej, bóg śmierci był jednocześnie bogiem życia.
Możemy wyróżnić kilka rodzajów śmierci, które ją spowodowały:
- śmierć fizjologiczna (naturalna) – następuje wskutek procesów starzenia się,
- śmierć ekologiczna (nienaturalna) – następuje wskutek działania czynników środowiska,
- śmierć z przyczyn chorobowych – następuje z powodu choroby,
- śmierć gwałtowna – następuje z powodu urazu (mechanicznego, chemicznego, termicznego, radiacyjnego itp.) i przeciwstawiana jej śmierć śmierć naturalna.
- śmierć mózgowa - trwałe wygaśnięcie wszystkich czynności ośrodkowego układu nerwowego (głównie pnia mózgu)śmierć pnia mózgu jest uważana za podstawę uznania osoby za zmarłą.
- śmierć kliniczna - ustanie czynności układu krążenia, oddechowego, nerwowego; poszczególne tkanki zachowują jeszcze zdolność do życia, w czasie śmieci klinicznej możliwa jest reanimacja.
Ze względu na szybkość zgonu podział jest następujący:
- śmierć powolna – zgon poprzedzony jest agonią trwającą od kilku minut do wielu godzin,
- śmierć nagła – do zgonu dochodzi natychmiast – w ciągu kilku sekund.
Określenie śmierć gwałtowna, powolna nie jest zatem nielogiczne, gdyż dotyczy śmierci następującej powoli z powodu urazu.
W zależności od wyników sekcji zwłok:
- przyczyny śmierci powodujące zmiany anatomiczne (uraz mechaniczny, działanie czynników fizyko–chemicznych),
- śmierć czynnościowa, nie powodująca zmian anatomicznych (uduszenia, zatrucia lekami i innymi substancjami, SIDS, zaburzenia rytmu serca).
MEDYCZNE OKREŚLENIE ŚMIERCI
Śmierć w przypadku człowieka jest zwykle procesem złożonym obejmującym kilka etapów. Na ogół proces śmierci poprzedza agonia (konanie),
która polega na stopniowym upośledzeniu i zaniku istotnych dla życia
czynności. W samym zaś procesie śmierci można wyróżnić trzy zasadnicze
etapy : śmierć kliniczną, śmierć mózgową i śmierć biologiczną.
Śmierć kliniczna
polega na ustaniu oddechu i krążenia przy braku świadomości. Do
niedawna, przy prostej medycynie, rozpoznanie śmierci klinicznej było
równoznaczne z rozpoznaniem śmierci ostatecznej, co prowadziło
niejednokrotnie do grzebania ludzi w śmierci pozornej, w letargu.
Śmierć
kliniczna jest odwracalna przez zastosowanie reanimacji, o ile ważne dla
życia narządy nie zostały zniszczone przez chorobę lub w jakimś wypadku
i jeśli nie nastąpiło nieodwracalne uszkodzenie kory mózgowej.
Wskutek zatrzymania oddechu i krążenia tkanka mózgowa jako najbardziej
wrażliwa na niedobór tlenu ulega w okresie 3-6 minut nieodwracalnym
zmianom w korze mózgowej.
Po następnych kilku minutach umiera cały mózg. Nieodwracalne obumarcie kory mózgowej oznacza równocześnie śmierć osobową człowieka.
Płaska EEG przez określony czas świadczy, że osoba nie wróci do
świadomości oraz nie podejmie relacji międzyosobowych. Nie można już w
takim przypadku mówić o życiu osobowym. Istnieje ścisłe powiązanie
funkcji płuc, serca i mózgu. Zniszczenie którejkolwiek funkcji
doprowadza do śmierci pozostałych.
Śmierć kory mózgowej nie oznacza jeszcze końca życia osoby, choć jest to
już koniec życia osobowego. Pień mózgu może utrzymywać przez pewien
czas samodzielny oddech .
Stwierdzenie ustania czynności bioelektrycznej mózgu okazuje się już
dzisiaj niewystarczające dla stwierdzenia śmierci pacjenta, dlatego
wprowadzono badanie przepływu krwi przez sieć naczyń mózgowych za
pomocą arterografii mózgowej.
Zbyt późno podjęte zabiegi reanimacyjne mogą doprowadzić do tzw.
dystanazji, to znaczy do podjęcia oddechu i pracy serca bez podjęcia
funkcji kory mózgowej, która została już nieodwracalnie zniszczona lub
bez podjęcia w ogóle funkcji mózgu i wtedy funkcja oddechu i krążenia są
utrzymywane sztucznie. Stwierdzenie całkowitej śmierci mózgu, łącznie z
pniem mózgu prowadzi nie tylko do śmierci osobowej, ale w ogóle do
śmierci osoby. Odłączenie aparatury podtrzymującej sztucznie oddech i
krążenie nazywa się ortotanazją.
Istnieje też
możliwość, że częściowe uszkodzenie mózgu może spowodować długotrwały
lub nawet nieodwracalny stan śpiączki, gdzie oddech i krążenie są
utrzymywane naturalnie, chociaż pacjent pozbawiony jest świadomości.
Zdarzają się przypadki wybudzenia pacjentów po latach. Nawet w przypadku
nieodwracalnej śpiączki mamy do czynienia z życiem osoby, choć być może
życie osobowe już nie istnieje.
Śmierć mózgowa i ustanie pracy serca i płuc prowadzi do śmierci biologicznej,
czyli do zupełnego obumarcia ustroju wszystkich tkanek. Obumieranie to
trwa od kilkunastu do 24 godzin, zależnie od przyczyny zgonu i warunków
przechowywania zwłok.
Kryteria naturalnej śmierci
Ostatnie dyskusje wokół uzupełnienia zapisu Konstytucji
Rzeczypospolitej Polskiej o ochronie życia aż do „naturalnej śmierci”
wykazały, że wyrażenie na pierwszy rzut zrozumiałe wywołuje różne
reakcje. Jedni widzą w nim wyrażenie wieloznaczne, inni wprost
zagrożenie dla przeszczepów, zmuszanie do uporczywej terapii lub zakazu
podłączanie respiratora . Prof. Marek Safjan uważa za rzecz
niepotrzebną i dziwną w celu ochrony życia dodawanie do Konstytucji
określenia do „naturalnej śmierci”: Nie znam żadnej konstytucji, w której byłby zapis o „naturalnej śmierci”. Takie propozycje uważam za niebezpieczne. I dalej uzasadnia, że nie wiadomo bowiem co pod pojęciem „naturalnej śmierci” należy rozumieć. W tym przypadku o
nienaturalności śmierci mogłoby decydować, jego zdaniem, zastosowanie urządzeń medycznych do ratowania życia: Wyobrażam
sobie np., że ktoś mógłby na jego podstawie twierdzić, że podłączenie
do respiratora jest pogwałceniem prawa do naturalnej śmierci. Mogłoby
decydować także o nieliczeniu się z wolą pacjenta, niezależnie od
sytuacji obiektywnej niemożliwości ratowania życia, (...) że lekarz
ma obowiązek podtrzymywać życie chorego za wszelką cenę, wbrew jego
woli. W takiej sytuacji prośba Jana Pawła II, żeby pozwolić mu odejść ,
byłaby sprzeczna z prawem.
Widzimy, że istnieją dwa skrajne rozumienia „naturalnej śmierci”: Jedno
zakłada, że „naturalna śmierć” to śmierć bez stosowania środków
medycznych ratujących życie. Drugie – że „naturalna śmierć” oznacza
zastosowanie wcześniej wszelkich możliwych sposobów ratowania życia.
Nie
widzę celu dodawania przymiotnika „naturalna”, bo takich przymiotników
można by dodawać więcej. Określenie „śmierć” jest równoznaczne ze
zgonem. Czy nagła śmierć jest śmiercią „naturalną”. A przecież jest
śmiercią – mówi prof. dr Wojciech Rowiński, konsultant krajowy ds.
transplantologii klinicznej. Od
strony medycznej śmierć stwierdza się na podstawie kryterium
krążeniowego, kiedy ustaje oddech i przestaje bić serce oraz kryterium
neurologicznego, kiedy stwierdza się całkowite ustanie czynności mózgu.
Nie widzi także możliwości nadużyć, ponieważ dla celów transplantologii
zgon człowieka stwierdza komisja lekarska złożona z trzech osób.
Przez
śmierć naturalną w medycynie rozumie się zwykle śmierć fizjologiczną,
będąca następstwem fizjologicznego starzenia się organizmu. Śmierć jest
procesem paralelnym do życia, towarzyszy życiu. Gdzie jest życie, tam
jest stale śmierć. W organizmie żywym, nawet u noworodka, jest
stopniowe umieranie komórek, które nie podlegając podziałowi, ulegają
zwyrodnieniu i obumierają. W tym sensie można mówić o śmierci
fizjologicznej człowieka, która jest spowodowana stopniowym starzeniem
się organizmu. Oznacza ona stan zużycia się najważniejszych struktur
organizmu, które nie są w stanie spełniać swej funkcji niezbędnej do
podtrzymania życia. W tym przypadku nie istnieje konkretna choroba,
która byłaby przyczyną śmierci. Uważa się, że człowiek musi umrzeć w
wieku 90-100 lat.
Nieliczne tylko jednostki umierają tak rozumianą śmiercią naturalną.
Od
tak rozumianej śmierci naturalnej odróżnia się śmierć nagłą z przyczyn
chorobowych, ku zaskoczeniu otoczenia np. z powodu zawału mięśnia
serca. Niekiedy mówi się o śmierci gwałtownej, będącej skutkiem szeroko
pojętego urazu: mechanicznego, elektrycznego, termicznego, chemicznego
itp. Śmierć gwałtowna jest głównym przedmiotem zainteresowania medycyny
sądowej ze względu na odpowiedzialność prawną jednostki lub instytucji,
które się do niej przyczyniły lub ją spowodowały.
Chrześcijanie modlą się w suplikacjach : od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie.
Śmierć nagła, gwałtowna, choć stanowi zaskoczenie i tragedię dla
otoczenia, jest dla człowieka równocześnie śmiercią łagodną pod
warunkiem, że jest na nią przygotowany w ciągu całego swojego życia
przez pojednanie z Bogiem. Uwalnia ona człowieka od długich cierpień i
uciążliwości choroby.
Z punktu widzenia
etycznego o śmierci naturalnej można mówić wtedy, kiedy śmierć nie
została zadana przez człowieka, co niewątpliwie ma miejsce w dwóch
pierwszych przypadkach. Trzeci przypadek może zakładać działanie
śmiercionośne człowieka. Takie działanie ma jednoznacznie miejsce w
przypadku zabójstwa, samobójstwa oraz eutanazji zabójczej czy
samobójczej. Śmierć zadana przez człowieka jest z punktu widzenia
etycznego śmiercią nienaturalną.
Kryteria śmierci nienaturalnej
Dla
wyjaśnienia pojęcia śmierci naturalnej mogłoby posłużyć pojęcie
śmierci nienaturalnej w czasie choroby, czyli eutanazji, ale niestety i
ono bywa różnie rozumiane. Niekiedy nazwą „eutanazja” określa się
działania, które nie są działaniami eutanatycznymi. Jan Paweł II
powołując się w encyklice Evangelium vitae na Deklarację Kongregacji Nauki Wiary, rozumie przez eutanazję „czyn
lub zaniedbanie, które ze swej natury lub w intencji działającego
powoduje śmierć w celu usunięcia wszelkiego cierpienia. Eutanazję należy
zatem rozpatrywać w kontekście intencji oraz zastosowanych metod”.
W świetle tej definicji za eutanazję trzeba jednoznacznie uznać:
- Podanie choremu środka, który faktycznie i intencjonalnie powoduje śmierć.
- Stopniowe zwiększanie dawki analgetyków z zamiarem spowodowania śmierci chorego po pewnym czasie.
- Przerwanie skutecznej terapii z zamiarem spowodowania śmierci chorego.
Dwa pierwsze przypadki można określić jako eutanazję czynną, polegającą
na działaniu zmierzającym do skrócenia życia, dwa dalsze natomiast jako
eutanazję bierną polegającą na opuszczeniu czynności ratujących życie.
Jan
Paweł II w formie definitywnego orzeczenia, powołując się na Pismo św.,
Tradycję i Magisterium Kościoła, przypomina tradycyjną naukę Kościoła,
że eutanazja jest poważnym naruszeniem Prawa Bożego jako moralnie niedopuszczalne dobrowolne zabójstwo osoby ludzkiej ( EV 65) . Niezależnie od motywu, którym kieruje się osoba dokonująca aktu eutanazji.
Motywem działań eutanatycznych może być współczucie i tym samym
spełnienie woli osoby chorej. „Evangelium vitae” nazywa taką eutanazję
„samobójstwem wspomaganym”, która podobnie jak samobójstwo jest aktem
głęboko niemoralnym. Niekiedy eutanazja przyjmuje formę
zbliżoną do zabójstwa, kiedy zostaje dokonana na osobie, która jej nie
żądała. Szczególną formą będzie eutanazja eugeniczna, stosowana w
„Trzeciej Rzeszy” najpierw dla wyeliminowania „bezużytecznego życia”
przez uśmiercanie noworodków fizycznie czy psychicznie niepełnosprawnych
oraz nieuleczalnie i psychicznie chorych dorosłych, później z motywów
rasistowskich rozszerzona na ludobójstwo. Ta praktyka nadała słowu
„eutanazja” ostatecznie negatywne znaczenie.
Praktyki eutanatyczne stosowane były już starożytności i aprobowane
przez większość filozofów. Termin „eutanazja” miał jednak wtedy, zgodnie
z jego etymologią, znaczenie pozytywne i oznaczał aż do czasów
nowożytnych, łagodzenie cierpień ludzi umierających i opiekę nad nimi. W
naszym wieku utrwaliło się znaczenie eutanazji jako nagłej śmierci
spowodowanej z litości.
Nie można, gdy idzie o motywację, dzisiejszej tendencji legalizacji
eutanazji równać z eutanazją eugeniczną dla tzw. „dobra społeczeństwa”,
obecnie powszechnie potępianej. Istnieje jednak wspólna płaszczyzna dla
obu tendencji, a jest nią brak transcendentnej wartości osoby ludzkiej.
Jeśli życie ludzkie nie ma wartości w sobie, a liczy się jedynie jakość
tego życia, może zostać łatwo zinstrumentalizowane i poddane określonym
celom społecznym.
W świetle definicji podanej przez Jana Pawła II za eutanazję nie można uważać następujących działań.
1. Podawanie środków
uśmierzających ból, pośrednio przyśpieszających śmierć, łącznie z
zaśnięciem przede wszystkim ze względu na brak intencji przerywania
życia, jak też charakter pośredni skutków (por. EV 65).
Prawo do godnej śmierci obejmuje również prawo do przyjmowania środków
łagodzących ból, nawet, gdyby niosło to ze sobą ryzyko przyśpieszenia
śmierci. Trudno jednoznacznie powiedzieć, co w konkretnym
przypadku bardziej przyśpiesza śmierć, czy środki uśmierzające ból, czy
też sam ból.
Problem cierpienia nie jest tylko zjawiskiem fizjologicznym i nie może
być wyłącznie rozwiązany analgetykami. Wymaga bowiem również kojenia
lęku i obawy, które rodzą się z zagrożenia dla własnego ciała. Wymaga to
dobrowolnej akceptacji cierpienia oraz samej śmierci. Akceptacja
cierpienia niekoniecznie musi oznaczać znoszenie bólu bez środków
uśmierzających, ponieważ i te nie zawsze całkowicie go znoszą.
Dobrowolne podjęcie cierpienia bez stosowania analgetyków w granicach
ludzkich możliwości znoszenia bólu, połączone z cierpieniami Chrystusa,
ma w życiu chrześcijańskim wartość moralną i zbawczą. Nie przyjęcie bólu i nieumiejętność jego przeżywania może w równym stopniu skracać życie, jak pewne środki przeciwbólowe.
Akt śmierci z punktu widzenia chrześcijańskiego powinien być aktem
dobrowolnym i, jeśli jest to możliwe, przeżywanym świadomie. Nie można
jednak wykluczyć w pewnych sytuacjach, po spełnieniu obowiązków
religijnych i rodzinnych, zastosowania środków wyłączających świadomość.
2.
Zaniechanie za zgodą pacjenta terapii, która nie jest skuteczna,
nazywana niekiedy w przeszłości eutanazją bierną. W takim znaczeniu
domagają się eutanazji biernej niektórzy teologowie katoliccy. Jan Paweł II mówi w tym przypadku o rezygnacji z „uporczywej terapii’.
Etyka katolicka od dawna uczyła, co podkreślał w swoim nauczaniu
zwłaszcza Pius XII, że człowiek dla ratowania życia nie jest zobowiązany
moralnie korzystać ze środków terapeutycznych „nadzwyczajnych”,
związanych ze wzrostem cierpienia, wielkimi wydatkami finansowymi i
będących zaledwie w fazie doświadczalnej. Dzisiaj ze względu na
złożoność terapii i nieostrość granicy między środkami zwyczajnymi i
nadzwyczajnymi, nie tyle mówi się o samych środkach terapeutycznych, ile
o skutkach terapeutycznych, których się oczekuje. Wyróżnia się stąd
środki „proporcjonalne” i „nieproporcjonalne” lub „skuteczne” i
„nieskuteczne”, niezależnie od tego czy są zwyczajnymi czy też
nadzwyczajnymi środkami.
Nieskuteczność środków terapeutycznych, tak w fazie doświadczalnej, jak
też zwykłej terapii np. antybiotyku na zapalenie płuc
w nieodwracalnej śmierci mózgowej, usprawiedliwia moralnie
przerwanie ich stosowania. Takim środkiem „nieproporcjonalnym” może być reanimacja w chorobie terminalnej.
W
kontekście uporczywej terapii powstaje pytanie o zasadność podejmowania
zbyt późno zabiegów reanimacyjnych, które prowadzą do tzw. dystanazji, a
więc sztucznego utrzymania oddechu i krążenia bez podjęcia funkcji
mózgu. Jedna trzecia reanimowanych nie odzyskuje świadomości i żyje
tylko życiem wegetatywnym.
W praktyce nie jest jednak łatwo ustalić potencjalną zdolność pacjenta
do życia i zawsze istnieje niebezpieczeństwo zaniedbania ratowania
życia.
Istnieją z pewnością dwie różne sytuacje. Jedna, gdy proces umierania
zaczął się nagle, druga, gdy proces umierania jest wynikiem
nieuleczalnej choroby. W pierwszym przypadku podjęcie reanimacji jest
aktem ratowania życia, w drugim przypadku reanimacja, przedłużając
agonię pacjenta, staje się dla niego okrutna. Dopuszczenie śmierci nie
ma w tej sytuacji nic wspólnego z eutanazją bierną, która polega na
opuszczeniu pomocnej terapii. Tutaj opuszcza się jedynie użycie środków
nieskutecznych, nieproporcjonalnych. Uzasadniona moralnie
byłaby więc prośba pacjenta na piśmie o zaniechanie w takiej sytuacji
zabiegów reanimacyjnych. Obowiązek ratowania życia ludzkiego ze strony
lekarza nie może kolidować z prawem do godnej śmierci. Lekarz mógłby w
tym przypadku spełnić prośbę pacjenta, co wymagałoby jednak, by zapobiec
nadużyciom, regulacji prawnej, a ta, jak potwierdza praktyka ,wcale nie
jest łatwa. Wydaje się, że przypadki uporczywej terapii, ukazującej
nieludzki charakter śmierci, utwierdzają pewnych ludzi w żądaniu
eutanazji.
Śmierć nie jest zjawiskiem biologicznym, lecz osobowym, podobnie jak
samo życie ludzkie. Dobro osoby będzie wymagać niekiedy stosowania
uporczywej terapii. Może ona mieć miejsce w przypadku, gdy umierający
nie dojrzał duchowo do przyjęcia swojej śmierci i prosi o przedłużenie
życia, gdy nie zdołał przygotować się do niej religijnie, gdy pragnie
jeszcze przed śmiercią zobaczyć się z bliską sobie osobą.
3. Przerwanie podtrzymywania życia w sposób sztuczny, które przestało
Dzisiejsze wołanie o eutanazję jest też w pewnym sensie skutkiem
„dobrodziejstwa medycyny”, która przedłużając życie człowieka i jego
umieranie doprowadza do nieludzkiej sytuacji i poniżenia człowieka.
Chodzi często o przedłużanie życia dla życia, bez brania pod uwagę dobra
całości osoby.
W tym kontekście można mówić o prawie do godnej śmierci. Co więcej, w
pewnych sytuacjach zmarły niejako domaga się uznania swojej śmierci i
chciałby powiedzieć : Nie traktujcie mnie jak żyjącego, skoro już umarłem.
Taka sytuacja miała miejsce w przypadku Karen Ann Quinlain (1975),
której życie ściśle biologiczne sztucznie przedłużano po nieodwracalnym
zniszczeniu mózgu.
Kiedy
następuje, w jakim momencie nieodwracalna śmierć mózgu, o tym
decyduje medycyna, a nie teologia. Karta z Genewy (1968) podaje następujące
symptomy śmierci: długotrwały brak oddechu, szerokie sztywne źrenice,
brak różnicy ciśnienia między tętnicami a żyłami, brak reakcji
muskularnej oraz płaska linia elektroencyfalografu. Na zjeździe zorganizowanym przez Papieską Akademię Nauk ustalono, osoba
jest zmarłą, kiedy utraciła w sposób nieodwracalny zdolność do
integracji i koordynacji funkcji fizycznych i umysłowych ciała.
Podano równocześnie, że śmierć jednostki z pewnością
ustalają dwie płaskie linie EEG otrzymane na przestrzeni 6 godzin.
Stwierdzenie ustania czynności bioelektrycznej mózgu okazuje się już
dzisiaj niewystarczające, dlatego wprowadzono badanie przepływu krwi
przez sieć naczyń mózgowych za pomocą arterografii mózgowej. Już Pius
XII rozstrzygnął wątpliwości, że można odłączyć respirator, jeśli
nastąpiła nieodwracalna śmierć mózgu i jeśli rodzina sobie tego życzy .
W
przeszłości wielki strach wzbudzała możliwość bycia pogrzebanym w
śmierci pozornej, w letargu i zbudzenia się w trumnie. Dzisiaj ludzie
boją się być ofiarami uporczywej terapii, boją się przekształcenia w
„życie biologiczne”, które może być przedłużane i poddawane różnego
rodzaju doświadczeniom. Takiej uporczywej terapii trzeba przeciwstawić
prawo do godnej śmierci. Prawo do godnej śmierci oznacza tutaj prawo do
śmierci naturalnej, wolnej od technicyzmu, ujarzmiającego życie i śmierć
człowieka. Kiedy walka o życie prowadzi do negacji śmierci, prowadzi w
jakimś stopniu do negacji natury ludzkiej, której elementem jest śmierć.
Za śmiercią zadaną. Przeciw śmierci naturalnej
Dzięki
stosowaniu współczesnej techniki medycznej mamy do czynienia, z jednej
strony z uporczywą terapią i stosowaniem środków nieskutecznych
ratowania życia ludzkiego, z drugiej zaś strony z żądaniem śmierci przez
bezpośrednie skrócenie życia, czy też zaniechanie skutecznej
terapii.
Mija
szok wywołany przez stosowanie eutanazji i ludobójstwa w Trzeciej
Rzeszy, zmienia się świadomość moralna społeczeństw, które coraz
częściej opowiadają się za eutanazją. W wielu krajach działają
organizacje proeutanatyczne.
Ten fakt sprawia, że także w krajach, gdzie eutanazja nie jest jeszcze
prawnie zalegalizowana, bywa faktycznie wykonywana. Tak było w Holandii,
gdzie przed zalegalizowaniem eutanazji 11,3% zgonów spowodowanych było
eutanazją niedobrowolną. O wielu przypadkach eutanazji, także neonatalnej, pisze się w Stanach Zjednoczonych. Niekiedy lekarze wprost przyznają się do pomocy w uśmiercaniu.
Praktyka sądowa wykazuje dużą łagodność, a kary za eutanazję są raczej
symboliczne. Nie brak również lekarzy, którzy wprost odmawiają
pacjentowi prawa decyzji o własnej śmierci, przyznając je wyłącznie
lekarzowi, znającemu najlepiej diagnozę i rokowania na przyszłość.
Nie można wykluczyć, że w wielu przypadkach, ze względu na
wieloznaczność słowa eutanazja, chodzi o zaniechanie uporczywej terapii.
Eutanazja jest obecnie zalegalizowana w Holandii, Belgii, amerykańskim
stanie Oregon. Szczególna forma dozwolonej eutanazji występuje w
Szwajcarii, gdzie lekarz może przepisać lek nasenny w śmiertelnej dawce,
który jednak chory przyjmuje samodzielnie. Wyjątkową praktykę stosuje
72 letni szwajcarski adwokat założyciel stowarzyszenia Dignitas,
który pomaga umrzeć nie tylko ludziom nie mogącym znieść dłużej
cierpień, ale pomaga wprost ludziom w popełnianiu samobójstw,
niezależnie od stanu zdrowia i wieku. Czyni to podając do wypicia
śmiertelną dawkę pentobarbitolu. Uśmierca w ten sposób około 600 osób
rocznie. Władze kantonu Zurychu od 1982 r. tolerują ten proceder,
ostatnio pragną jedynie ograniczyć turystykę samobójczą do Zurychu.
W
Polsce prawo zabrania skracania życia drugiemu człowiekowi dla
jakichkolwiek powodów (art. 150 KPK). Eutanazję traktuje się jednak
jako rodzaj zabójstwa karanego w łagodniejszy sposób ( od 3 miesięcy do 5
lat). Stosowania eutanazji zabrania również lekarzowi Kodeks Etyki Lekarskiej (art.31). Wyraźnie jednak odróżnia eutanazję od zaniechania stosowania uporczywej terapii : W
stanach terminalnych lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia
reanimacji lub uporczywej terapii i stosowania środków nadzwyczajnych (art.
32). Pomimo takich obwarowań prawnych i etyki lekarskiej doszło u nas
Polsce w Łodzi w 2002 r. do stosowania eutanazji przez podawanie
pawulonu, leku zwiotczającego mięśnie i wstrzymującego oddech.
Wiele niejasności wywołuje tzw. Natural Death Act, który
z założenia wydaje się być przerwaniem uporczywej terapii, bywa
niekiedy nazywany eutanazją i w wielu przypadkach jest nią faktycznie. W
7 Stanach USA istnieje . „Natural Death Act” na podstawie pisemnego
życzenia pacjenta „przerwania terapii utrzymywania życia w sposób
sztuczny”.
Zaniechanie sztucznego utrzymywania pacjenta przy życiu wprowadziła
również Szwecja ( 1993). Ustawy te mogą oznaczać rezygnację z
uporczywej terapii, mogą też łatwo prowadzić do stosowania eutanazji w
sensie ścisłym.
Także w Polsce
można spotkać opinie jednoznacznie opowiadające się za eutanazją. Już w
latach sześćdziesiątych niektórzy lekarze polscy opowiadali się w
pewnych przypadkach za eutanazją, jej wykonanie ze względu na konflikt z
powołaniem lekarza, chętnie przekazując personelowi pozamedycznemu .
W
dyskusji wokół eutanazji, B. Chwedończuk jednoznacznie opowiada się za
eutanazją, określaną przez niego jako zabicie człowieka, unikając przy
tym wszelkich eufemistycznych określeń eutanazji jak „przyspieszenie
śmierci” lub „pomoc w umieraniu”. Tak rozumianej eutanazji stawia
wymaganie, by była na życzenie zabijanego oraz by zabójcą był lekarz,
który nie widzi dla pacjenta żadnych środków leczniczych. Swój postulat uzasadnia następująco: Nie znajduję tedy, w znanym mi zasobie podstawowych argumentów, żadnego przekonującego argumentu przeciw eutanazji.
Autor uznaje charakter względny normy „nie zabijaj” , skoro
dopuszcza ona wyjątki np. w obronie koniecznej, w karze śmierci. W tych
przypadkach pozbawiany życia jest człowiek, który nie chce być zabity,
podczas gdy w przypadku nieusuwalnego cierpienia chce być zabity. W
sumie cała argumentacja sprowadza się do woli zainteresowanego, czy chce
czy nie chce żyć. W swojej argumentacji nie zauważa różnicy miedzy
ochroną życia osoby niewinnej i winnej. O czym przypomina także Jan
Paweł II w Evangelium vitae. Ochrona życia osoby niewinnej ma charakter absolutny, podczas gdy w przypadku ochrony życia osoby winnej tylko względny.
Lekceważy całkowicie argument natury religijnej, że Bóg jest jedynym
absolutnym Panem życia. Istnienie Boga jest przedmiotem wiary i nie ma
znaczenia dla prawa, które nie może być prawem wyznaniowym.
Także zagrożenie deprecjacji życia ludzkiego w społeczeństwie z powodu
eutanazji nie jest argumentem przeciw eutanazji, lecz przeciw
niefrasobliwości i nadużyciom, ponieważ wszystkie instytucje społeczne
mogą błądzić. Istnieje więc jedynie potrzeba lepszej ich kontroli.
Sam
zaś podaje dwa argumenty za eutanazją. Pierwszy sprowadza się do
swobodnej decyzji o swoim życiu, która jest warunkiem pomyślnego życia: Jeśli
nie wolno mi w dowolnym momencie zabić siebie, jeśli nie wolno innym
zabić mnie, gdy się od nich tego domagam, oni zaś wiedzą, że czeka mnie
tylko cierpienie - gdy tak jest, żyję pod przymusem życia. Życie pod
przymusem życia jest okrutne i niedorzeczne. Drugi argument brzmi z kolei następująco: Społeczeństwo,
które przyzwala na eutanazję, sprzyja bezpieczeństwu swoich członków.
Zmniejsza bowiem groźbę śmierci w męczarniach. By ją zmniejszyć wydatnie
eutanazja musi być niekaralna.
W obronie naturalnej śmierci
Racje przeciw eutanazji na płaszczyźnie wiary chrześcijańskiej
opierają się głównie na niedysponowalności ludzkim życiem przez
człowieka. Bóg jest jedynym Panem życia i śmierci człowieka jako jego
Stwórca i Odkupiciel.
Życie każdego człowieka powołanego przez Boga do życia i przez
Chrystusa do życia wiecznego ma jednakową wartość, niezależnie od jego
stopnia rozwoju i funkcji, ponieważ nie stopień rozwoju i funkcji
decyduje o godności człowieka. Bóg miłuje każdego człowieka, nawet
wtedy, gdy nie przedstawia on jakiejkolwiek społecznej czy ekonomicznej
wartości.
Jan Paweł II w homilii w Kaliszu, w czasie Mszy św. odprawionej przed
sanktuarium św. Józefa, zwrócił się z apelem do małżonków i rodziców: Wsparci
przykładem i opieką św. Józefa dawajcie zawsze świadectwo poświecenia i
wielkoduszności. Chrońcie i otaczajcie opieką życie każdego waszego
dziecka , każdej ludzkiej osoby, zwłaszcza chorych, słabych i
niepełnosprawnych.
Ludzkie życie jest
podstawowym i największym dobrem ziemskim człowieka, ale nie najwyższym
dobrem w ogóle i dlatego może być i powinno być niekiedy poświęcone dla
dobra wyższego. W tym zakresie człowiek ma władzę nad życiem, jaką mu
zlecił Bóg. Obowiązkiem człowieka jest respektować życie w ramach
hierarchii wartości, ustanowionej przez Boga.
Eutanazja dobrowolna
narusza tę hierarchię absolutyzując wolność i stawiając ją ponad życie
ludzkie. Nie spełnia też ludzkiej wolności, lecz wolność tę zabija.
Tylko człowiek żyjący może cieszyć się wolnością, natomiast przez akt
eutanazji pozbawia się zarówno życia, jak też wolności.
Akt eutanazji, podobnie jak akt samobójczy, jest wkroczeniem w
kompetencje Boga Zbawiciela, który decyduje przez śmierć o momencie
zbawienia człowieka. Człowiek, decydując sam o chwili swojej śmierci, ulega
pokusie samousprawiedliwienia. Ten argument natury soteriologicznej
znajduje swoje szczególne miejsce w teologii protestanckiej.
Życie ludzkie jest wartością uniwersalną, rozpoznawalną przez wszystkich ludzi. Życie
ludzkie jest podstawą wszystkich dóbr, źródłem oraz koniecznym
warunkiem wszelkiej działalności ludzkiej, jak również współżycia
społecznego - czytamy w Deklaracji o eutanazji ( nr 1). Prawo do
życia jest też podstawowym prawem człowieka na którym wzrastają
wszystkie inne prawa. Stąd wśród dóbr doczesnych, a takie zabezpiecza
państwo, życie ludzkie powinno znaleźć szczególną ochronę prawną ( Por.
EV 68).
Eutanazja wykracza przeciw dobru wspólnemu społeczności. Dopuszczenie
eutanazji może łatwo doprowadzić do powstania zjawiska przerwania tamy obrony życia chorych, niepełnosprawnych fizycznie i umysłowo, albo inaczej do powstania równi pochyłej, na której trudno się zatrzymać. Eutanazja dobrowolna otwiera drogę legalizacji eutanazji z litości
w sytuacji, gdy pacjent sam nie może podjąć decyzji - nieprzytomny,
chory psychicznie, noworodek . Nie mówiąc już o możliwości, którą
potwierdza praktyka, stosowania pozornie dobrowolnej eutanazji.
Eutanazja stanowi
poważne zagrożenie dla medycyny, dla jej istnienia i rozwoju. Samo
żądanie eutanazji jest już znakiem braku zaufania do lekarzy, znakiem
braku wiary w ich pomoc. Lekarz powinien ratować życie i leczyć chorobę.
Wykonywanie eutanazji przez lekarza narusza jego prestiż i zaufanie do
niego, a każda jego czynność terapeutyczna przeprowadzona na pacjencie,
nie tylko terminalnym, może rodzić wątpliwości odnośnie jego zamiarów.
Poza tym żądanie eutanazji może naruszyć sumienie lekarza, który respektując decyzję pacjenta, miałby działać wbrew własnemu sumieniu.
Rodzą się też poważne
wątpliwości dotyczące dobrowolności decyzji pacjenta. Przede wszystkim
wątpliwość dotyczy treści samego żądania eutanazji. Pacjent prosząc o
eutanazję prosi zwykle o pomoc.
Najczęściej podawaną przyczyną żądania eutanazji (47%) jest utrata
godności życia, będąca wynikiem opuszczenia przez otoczenie szpitalne
czy też rodzinne. Poważny wpływ na decyzję pacjenta będzie miało
postępowanie lekarza, a zwłaszcza jego sugestie eutanazji. Istotną rolę
pełnią tu środki społecznego przekazu, które, zwłaszcza w pewnych
krajach, wszelkimi sposobami przekonują do dobrowolnej eutanazji.
Wskutek tego opinia publiczna niejako oczekuje od pewnych chorych, by
prosili o uśmiercenie.
Praktyka eutanazji może wprost prowadzić do totalitaryzmu
medycznego, dającego lekarzowi nieograniczone prawa, postulowane wprost
przez niektórych lekarzy, o czym już była mowa wyżej. Poza tym już dziś
wszechwładna jest diagnoza, podlegająca przecież błędowi, warunkująca
decyzję pacjenta. Sam zresztą lekarz, dokonując eutanazji, nie zawsze
musi kierować się współczuciem. Może mieć bardzo niskie motywy :
frustracja wskutek braku sukcesu terapeutycznego, niechęć do podjęcia
trudnego zadania i inne bardzo niskie pobudki, łącznie z wolą eliminacji
jednostek słabych. Od totalitaryzmu medycznego jest już bliska droga do eutanazji ze względu na tzw. dobro społeczeństwa,
do podporządkowania jednostki społeczeństwu, a więc totalitaryzmu społecznego.
Eutanazja pozostaje etycznie niegodziwa także wtedy, gdy zezwala na nią
prawo. Dla osób moralnie wrażliwych postrach prawa karnego nie jest
potrzebny. Dotyczy on jedynie tych, którzy unikają złych czynów, czy też
je ukrywają ze względu na karę. Legalizacja eutanazji będzie
przez nich odbierana jako etycznie dopuszczalna. Pozbawianie życia z
litości nieuleczalnie chorych rodzi przekonanie, że ich życie jest bez
wartości i, że tym samym jest to działanie etyczne. Wewnętrzny związek
prawa i moralności sprawia, że dysonans między prawem a moralnością
zwraca się w świadomości pewnych ludzi przeciw moralności .
Zadanie prawa
cywilnego jest inne niż prawa moralnego a jego zakres oddziaływania, jak
przypomina Jan Paweł II, jest węższy. W żadnym też przypadku
prawo cywilne nie może zastąpić sumienia i wyborów moralnych. Prawo
cywilne musi zapewnić wszystkim członkom społeczeństwa poszanowanie
pewnych podstawowych praw, które należą do osoby i które musi uznać i
chronić każde prawo stanowione. Wśród nich pierwszym i podstawowym jest
nienaruszalne prawo do życia każdej niewinnej ludzkiej istoty. Jeśli sprawujący władzę nie uznają tych praw człowieka i je
gwałcą, to sprzeniewierzają się swoim zadaniom, a wydawane przez nich
zarządzenia pozbawione są mocy obowiązującej, przestają być prawdziwym
prawem.
Prawo takie nie tylko nie wiąże w sumieniu, ale wymaga wprost sprzeciwu
sumienia. Sprzeciw ten dotyczy zarówno jego powstawania, jak też
wykonania. Nie wolno agitować na rzecz powstania prawa
niesprawiedliwego, ani też na nie głosować. Ojciec św. opowiada się w
Evangelium vitae za głosowaniem na rzecz prawa
restrykcyjnego, chociaż dopuszczającego przerywanie ciąży, przeciw prawu
bardziej liberalnemu: Tak postępując bowiem, nie współdziała się w sposób niedozwolony w uchwalaniu niesprawiedliwego prawa, - czytamy - ale raczej podejmuje się słuszną i godziwą próbę ograniczenia jego szkodliwych aspektów. Uwaga z pewnością odnosi się także do prawa o eutanazji.
Współdziałania
przeciw niewinnemu życiu ludzkiemu nie można usprawiedliwić powoływaniem
się na zasadę poszanowania wolności drugiego człowieka, ani na fakt, że
przewiduje je bądź nakazuje prawo cywilne. Jan Paweł II przypomina, że
odmowa współudziału w złych czynach stanowi podstawowe prawo człowieka,
które powinno być przewidziane w ustawodawstwie państwowym i przez
nie chronione : Oznacza to, że lekarze, personel medyczny i
pielęgniarski oraz osoby kierujące instytucjami służby zdrowia, klinik i
ośrodków leczniczych powinny mieć zapewnioną możliwość odmowy
uczestnictwa w planowaniu, przygotowaniu i dokonywaniu czynów
wymierzonych przeciw życiu”. W konsekwencji stosowanie
wobec tych osób jakichkolwiek sankcji nie tylko karnych, lecz także
dyscyplinarnych jest poważnym nadużyciem przeciw prawom osoby.
zródło. www.diecezja.kalisz.pl
Ciekawy artykuł... Powiem krótko - choć mogłabym o tym bardziej się rozpisać - tak eutanazję, jak również samobójstwo jako takie, uważam za niedopuszczalne. Dlaczego? Z bardzo prostego i logicznego powodu. Sprawiedliwość... Byłoby to niesprawiedliwe wobec tych, którzy chcą żyć, a muszą umrzeć i którzy w momencie śmierci nie mają wyboru; pomimo wysiłków w celu podtrzymania ich życia - odchodzą... Tymczasem ktoś, dla kogo życie nie jest wartością samo w sobie, gdyż jego wartość mierzy on jakością tego życia - ktoś taki miałby mieć prawo decydowania o tym, czy chce kontynuować, czy zakończyć swoje życie na danym jego etapie? Podczas gdy ktoś inny nie chce umierać, ale nie ma prawa wyboru - gdy jego czas nadchodzi, musi odejść... Ponieważ jest niemożliwym, aby umierający człowiek mógł zdecydować o momencie swojego odejścia z tego świata, gdyż nie ma on na to wpływu, toteż aby sprawiedliwości stało się zadość, ktoś, kto cierpi, dla kogo życie nie jest wcale 'podstawowym dobrem', ale udręką i gehenną, również musi żyć i cierpieć dopóty, dopóki jego czas nie nadejdzie; nie ma 'zmiłuj się'... Takie jest moje stanowisko w tej sprawie. To z punktu widzenia ateistycznego. Natomiast gdybym miała argumentować za ochroną życia za wszelką cenę z punktu widzenia religijnego (niekoniecznie chrześcijańskiego, w tym wypadku), to zgadzam się, że tylko Bóg ma prawo decydowania o momencie naszej śmierci, ponieważ to Bóg powołał nas do życia, dlatego to życie do Niego tylko należy i tylko On ma prawo nam je odebrać. Jeżeli ktoś nam je odbiera lub my odbieramy je komuś lub samym sobie, to tym samym nie tylko wkraczamy w kompetencje Boga, a przez to grzeszymy, ale powiedziałabym nawet, iż zwyczajnie bluźnimy, ponieważ podważa to podstawowe atrybuty boskości Stwórcy: Jego władzę absolutną nad stworzeniem, nad początkiem i końcem tego stworzenia... Człowiek nie stworzył się sam ani też nic nie istnieje samo przez się, aby mogło samo decydować o swoim końcu - skoro swój początek zawdzięcza woli Stwórcy. To chyba logiczne, przynajmniej dla mnie. Wolność jest względna, jak zresztą wszystko na tym świecie. Uważam, że istnieje wolność, ale tylko do pewnego stopnia, gdyż wszystko, w tym i wolność jednostki, ma swoje granice...
OdpowiedzUsuńTo tyle z mojej strony. Jedynie z tym, czy aby na pewno życie jest 'dobrem' oraz kiedy nim nie jest, bym się kłóciła. Z własnego doświadczenia wiem, że życie dla jednych może być dobrem, a dla innych największym złem - i dlatego rozumiem doskonale, że ktoś może chcieć umrzeć, ale to nie jest dla mnie wystarczający powód, aby sobie odbierać życie... Nie przemawia to do mnie po prostu. Uważam, że trzeba żyć, choćby ze świadomością tragizmu i dramatu ludzkiej egzystencji, ponieważ kiedy przyjdzie na nas czas, to ciekawa jestem, ilu z tych, którzy dziś chcieliby nie żyć, wtedy będzie jeszcze tak radośnie witać się ze śmiercią... ;-* Wtedy nie będzie im dane wybrać - będą musieli odejść, chcą tego czy też nie... Tak więc, niech się dobrze zastanowią, zanim naprawdę będą chcieli odejść...
OdpowiedzUsuńBać się śmierci nie należy. Jest to co najmniej dziwnym, iż ludzie zazwyczaj traktują śmierć jako coś niepożądanego, utożsamiając ją ze złem. Jeżeli dla wierzącego jest ona spotkaniem z Bogiem i początkiem innego, lepszego życia wiecznego, to zamiast się bać i płakać, kiedy ktoś taki odchodzi, powinniśmy się cieszyć na myśl o tym, co nas czeka na tamtym świecie (no, chyba że ktoś ma jakieś grzeszki na sumieniu, ale przecież religia uczy, że Bóg jest wybaczający i pełen miłosierdzia)... Nielogiczne jest to, że dla żyjących krewnych zmarłego jego śmierć jest zdarzeniem przykrym, tymczasem z punktu widzenia samego zmarłego niekiedy śmierć jest czymś dobrym: jest wybawieniem od kłopotów, od cierpienia, jest wyzwoleniem z naszego kościanego więzienia... Jest niekiedy odbierana jako coś pozytywnego. Poza tym relatywizmem w postrzeganiu życia i śmierci, należy zauważyć, iż skoro śmierć jest czymś normalnym i naturalnym, zwykłą koleją rzeczy, to nie ma najmniejszego sensu lęk przed nią czy też kojarzenie jej ze złem, bo niby dlaczego coś, co jest po prostu częścią życia, miałoby być złe? ;-*
OdpowiedzUsuńNastępnie, 'life-extensionism' [ang.: ideologia przedłużania życia metodami naukowymi, której ostatecznym celem jest osiągnięcie biologicznej nieśmiertelności przez człowieka]... Uważam tego rodzaju teorie za głupotę i naiwność, toteż nazwałabym to raczej pseudonauką... Śmierć jest dla każdego. Gdyby nawet ktoś miał wpływ na starzenie się i nie potrafiłby umrzeć z przyczyn naturalnych, ale potrzebowałby do tego jakiejś choroby czy wypadku lub innego zdarzenia, to i tak prędzej czy później coś by mu się stało i zmarłby, tak czy inaczej, z przyczyn nienaturalnych. Nie da się żyć wiecznie na tym świecie. Cokolwiek na tym świecie miało swój początek, ma także i swój koniec. Kiedy Bóg zdecyduje o naszej śmierci, to nic i nikt nie odsunie tego od nas, jak tylko On, jeżeli zechce. Jeśli jednak ktoś jest niewierzącym, to będzie mógł się sam o tym przekonać, kiedy nadejdzie jego czas... Bo chyba nie wcześniej... ;-*
Przepraszam, że się tak rozpisałam - po prostu nie dało się inaczej... ;-*
Aisha B., Kraków